Quantcast
Channel: Archeolodzy w Podróży
Viewing all articles
Browse latest Browse all 45

Freya się gniewa, ale my mamy szczęście!

$
0
0
Gwoli wyjaśnienia - ostatni post napisała Monika, która na swoje konto nie potrafi się zalogować, ponieważ tworzy zbyt długie, skomplikowane i trudne do zapamiętania hasła, nawet dla samej twórczyni ;)

Po trzech dniach spędzonych w Sztokholmie i rejsie do Birki rankiem dnia czwartego spakowaliśmy nasze plecaki i ruszyliśmy w stronę Uppsali. Tam czekał na nas Profesor W. Duczko, człowiek, na którego książkach się uczyliśmy. Szczęściarze z nas, Profesor spędził z nami cały dzień, oprowadzał po najróżniejszych zakamarkach miasta i opowiadał masę ciekawostek. Wiedza, jaką nam przekazał o Wikingach, szwedzkich zwyczajach i archeologii skandynawskiej parowała aż uszami!

Najpierw wylądowaliśmy w Instytucie Archeologii, gdzie pozbyliśmy się naszego kilkudziesięciokilogramowego obciążenia (muszę przyznać, że Maciek jest moim idolem; jego plecach waży ok. 30 kg, ja i Monika dzwigamy ok. 18 kg) i wyruszyliśmy na zwiedzanie Uppsali - miasta rowerzystów i studentów.

Ooo... w takich oto warunkach uppsalscy żakowie mogą zdobywać wiedzę. Dech zapiera!
Uniwersytet w Uppsali i pomnik człowieka, który przywrócił światu wiedzę o Wikingach

W Uppsali znajduje się katedra, której wnętrze to właściwie minimuzeum, a msze dla garstki osób odbywają się w bocznej kaplicy. Znajdują się w niej też polskie akcenty: grób Anny Jagiellonki i dwa dzwony zrabowane z Polski w czasie potopu szwedzkiego; to dwa największe tego typy zabytki w całej Szwecji!

Przytulna starówka, urocze mosty i... masa szalonych studentów, którzy urządzają sobie konkrusy spływów rzeką na byleczym, bawiącym się na ulicach miasta w ostatnich dniach kwietnia i niszczącym - dla uciechy - posąg św. Eryka pod katedrą. Wesoła ta Uppsala, nie ma co!

A jaką ma bibliotekę!!! Profesor Duczko popełnił błąd, kiedy nas tam zaprowadził. Utknęliśmy w niej do zamknięcia. Wśród publikacji archeologicznych o każdej części świata znajdują się też czasopisma z książki i - co nas najbardziej zaciekawiło - mnóstwo wydawnictw o skandynawskich stanowiskach. Chciałoby się tam spędził parę dni, my jednak mamy dość napięty grafik i ruszyliśmy do Starej Uppsali, miejsca wielkich Kopców Królewskich...


Owe kurhany usypane zostały w VI i VII w., a także w epoce wikingów i kryją szczątki skandynawskich przodków. Dzisiaj są monumentalną częścią krajobrazu Uppsali, a okoliczni mieszkańcy z lubością uprawiają w ich cieniu jogging. A my...

Na jednym z Kopców z Profesorem Duczko
... w ich cieniu, zmoczeni po ulewie wywołanej przez gniewną boginię Freyę (mamy nadzieję, że nie na nas!), rozbiliśmy namiot... Mokro, mglisto, ognisko zapłonęło. Piękna noc to była.

Tutaj nie można campingować! Oj tam, oj tam! ;)
Złowieszcza mgła...
... i wesoła Monika gotująca kaszę pod brzozą... ;) Uspokajamy: drzewo przetrwało!

Rano wróciliśmy do Sztokholmu, gdzie czekała nas przesiadka na pociąg do Oslo.

(Ale najpierw było śniadanie. Polskie. Z Polski, ot.)
 W ten sposób ostatecznie opuściliśmy sielankową Szwecję i rozpoczęliśmy przygodę w Norwegii, która - mamy nadzieję - zakończy się na Lofotach i w samolocie z Trondheim do Krakowa.

Ale to dopiero we wrześniu. Teraz pomieszkujemy sobie wygodnie u Magdy, przemiłej studentki archeologii, którą poznaliśmy dzięki portalowi mojanorwegia.pl. (http://www.mojanorwegia.pl/turystyka/polscy_studenci_archeologii_na_tropie_wikingow!-8447.html). Ciepła woda, dach nad głową, możliwość zrobienia prania w pralce i... pyszne jedzenie. W tej podróży ciągle powtarzamy, że głupi to ma szczęście! ;)

Pierwszy dzień w Oslo rozpoczęliśmy od zwiedzania Muzeum Historycznego.W oczach mieniło się nam od skarbów wikińskich, a robienie zdjęć zabytków i tablic informacyjnych zajęło nam drugie tyle czasu, co zwiedzanie.



Później udaliśmy się w stronę zamku Akershus...


Po zobaczeniu twierdzy musieliśmy też zahaczyć o sklepik z pamiątkami. Jak zwykle najbardziej podobały nam się miecze!
Zamek to jeden z tych punktów Oslo, które przesiąknięte są historią. Ogólnie zaś miasto jest nowoczesne, a po dachu Opery można sobie nawet pochodzić...

... wcześniej nieco powygłupiać (--> PRÓBA BŁĘDNIKA <--)...
... i w końcu popodziwiać widoki z góry.
Mniejsza jednak o współczesną część miasta. Dnia drugiego w Oslo czekała nas wyprawa na półwysep Bygdoy i wizyta w Muzeum Łodzi Wikingów, Muzeum Folkloru i Muzeum Fram. Jaraliśmy się, to dobre określenie.

Archeolodzy i łódź z Osebergu. Jaramy się!
Tu się jaramy jeszcze bardziej. Gorzej było przy wyjściu, jak dopadliśmy publikacje dostępne w muzealnym sklepiku. 1 kg więcej bagażu i cena 990 NOK jednak ostudziła nasz zapał. Pozostanie nam zatem mnóóóstwo zdjęć ze środka. Ukradliśmy duszę aparatami prawie wszystkim zabytkom z wnętrza!

Folken Muzeum zachwyciło nas "hobbicką" zabudową z połowy XVIII w., mimo deszczowej pogody...


Drewnianym kościółkiem Stave (Bo ile ich jeszcze w Norwegii zostało? :P Magda mówi, że 28) i sielankowym klimatem.


Naszą podróż po stolicy Norwegii Monika i Maciek zakończyli w Muzeum Ekspedycji Polarnych Fram, a ja - jako że pół roku temu już w nim byłam i nie miałam ochoty na ponowną wizytę - pobuszowałam po centrum Oslo. Ostatni raz, bo jutro czeka nas wielka przygoda. Ruszamy w stronę Bergen. Znowu bez dachu nad głową, bez transportu... ale... no cóż... będzie epicko. Ku przygodzie!

A póki co pijemy piwo z dupy (Aass) i spędzamy ostatni wieczór z naszą dobrodziejką, Magdą (bez niej zginęlibyśmy w Oslo). Zdrowie! :)
Szczęśliwa Magda z piwem z dupy

Zdrowie!

Viewing all articles
Browse latest Browse all 45