Quantcast
Channel: Archeolodzy w Podróży
Viewing all articles
Browse latest Browse all 45

Edynburskie osobliwości

$
0
0
Kilka dni po powrocie z Norwegii siedziałam już na lotnisku w Gdańsku czekając na samolot. Tym razem do Edynburga, żeby odwiedzić pracującego tam Mańka.
Byłam przygotowana na szkocką pogodę (w sumie taką samą jak norweską). Że będzie wiać i padać co 10 minut. A tymczasem trafiłam na całkiem dużą ilość słońca. Witaj Szkocjo, pomyślałam. I wyszłam z lotniska na trasę.

Chciałam złapać stopa. Z lotniska do miasta nie było daleko, ale chciałam spróbować. Przetestować, czy w ogóle się da i może zapytać kogoś miejscowego o ten cały Brexit.
A poza tym, nigdy nie łapałam stopa lewą ręką i bardzo się tym jarałam.
Niestety, wylądowałam przy trasie szybkiego ruchu, gdzie nikt nawet nie zwolnił, więc po jakiejś pół godzinie dałam sobie spokój i postanowiłam sprawdzić, o której mam najbliższy autobus. Gdy podjęłam taką decyzję, zatrzymał się przy mnie rowerzysta pytając, czy aby wszystko ze mną w porządku.
- Tak - zapewniłam go - próbowałam łapać stopa, ale chyba pójdę na autobus.
Chłopak zdziwił się nieco, a potem wyrecytował mi listę aktualnych połączeń. Wreszcie odjechał, a tymczasem z pola (!) wyszedł starszy pan, który podszedł do mnie i zapytał:
- Are you okay?
Po raz kolejny streściłam moją krótką historię, a pan pokiwał głową, wyrecytował wykaz połączeń, po czym oddalił się w kierunku pola, z którego wyszedł.

No to tak się zaczęło moje pierwsze spotkanie ze Szkocją. Nikt mnie nie zabrał, ale jacy wszyscy mili!

Albo uznali mnie za kosmitę.

Niemniej, przez kilka dni mojego pobytu w Edynburgu doświadczałam zwykłej, ludzkiej uprzejmości. Kiedy zagapiłam się bezmyślnie w przestrzeń na przystanku - ktoś podszedł i poinformował mnie, że właśnie przyjechał autobus. Kiedy szukałam w portfelu drobnych, żeby zapłacić i wczytywałam się w nominały, których jeszcze nie znałam - kasjer natychmiast spieszył z pomocą. Ludzie ustawiają się w kolejkach na przystanku i przepraszają, gdy to ty na nich wpadniesz na ulicy. I uśmiechają się, gdy na nich spojrzysz.

To znaczy, pomijając tych, którzy mają mord w oczach.

- Czyli dla ciebie każdy kierowca! - podsumował mnie Maniek.

Nic nie poradzę. Patrzenie w prawo zamiast w lewo przy przechodzeniu przez ulicę dalej było dla mnie nienaturalne i na pierwszych pasach prawie wlazłam pod samochód, który nawet mnie nie otrąbił. Od tej pory patrzyłam podejrzliwie na każde auto zbliżające się do mnie, nawet na światłach. Piesi mogą bowiem przechodzić w Edynburgu wszędzie - czerwone światło to tylko drobna sugestia. Jak cię coś potrąci, twoja wina, trzeba było uważać. Tym bardziej, że tu nikt nie ma w zwyczaju zwalniać.

Niby duże miasto, niby mnóstwo firm, niby nowoczesność, ale jest w Edynburgu i okolicach coś przyjemnego. Składa się na to wszystko po trochu: ujednolicona, niska, kamienna architektura, ruiny udające antyczne greckie świątynie (dobrze się kamuflują), stare cmentarze, wszechobecna, wciskająca się dosłownie wszędzie legenda ''Harry'ego Pottera'', który właśnie tu miał się narodzić w głowie Rowling (miasto jest pełne miejsc, które słyną z tego, że pisarka je odwiedziła albo z tego, że jej tam w ogóle nie było - na jednej z ulic jest nawet sklep z ''magicznymi'' przedmiotami; przed wejściem wisi kartka o treści ''J.K. Rowling nigdy nie odwiedziła tego sklepu''. Każdy orze jak może, nie?), góra w centrum miasta, wszechobecni dudziarze (tak, to naprawdę Szkocja!), ludzie, na których można wpaść na odludziu i którzy zaczną opowiadać o łabędziach, a skończą na historii własnego życia...

Tak więc, Edynburg objawił mi się jako całkiem przyjemnie miejsce do życia. Czy to po prostu wbudowana, genetyczna, brytyjska uprzejmość czy może kwestia zioła, które czuć na ulicach - tego nie wiem. Przez kilka dni chłonęłam sobie tę atmosferę włócząc się - samotnie lub z Mańkiem - po zaułkach miasta, okolicznych górach i wzgórzach, muzeach, ogrodach i wyspach. Tak więc przed Wami bardzo krótki i subiektywny przegląd fotograficzny edynburskich osobliwości.

(Foto: Maniek. Okazało się, że ja jednak zajechałam swój aparat na amen. Zadzwoniłam dziś do serwisu, gdzie go oddałam, z pytaniem, czy coś da się jeszcze z nim zrobić - odpowiedział mi śmiech po drugiej stronie słuchawki. No cóż, i tak był dzielny.)

Edynburg
W drodze na Arthur's Seat - górę w środku miasta



''Maniek, jakie ładne, zrób zdjęcie''''Co ja ci będę kwiatki fotografował?''

Cramond Island - wyspa, która jest wyspą tylko okresowo, gdy nadchodzi odpływ. Wtedy można przejść suchą stopą. Gorzej, jak się człowiek zasiedzi. Ale spoko, obczaiłam dobre miejsce pod namiot, mogę Wam sprzedać namiary :)


Niczym na betonowej Wyspie Wielkanocnej

Zdobyczny bunkier. Generalnie niektóre wyspy tego typu mają klasztory, zamki... A Cramond ma bunkry. Też spoko.

Royal Garden - Tajemniczy Ogród.


Zamiast tapety


Ogród chiński

Dean Village - wioska, która została wchłonięta przez Edynburg. Widoczny ratusz i rynek - niegdyś powierzchnia handlowa, dziś - suszarnia.
''Czekaj, czekaj, wceluję''

A teraz idę spać, bo plecak już spakowany, a rano ruszam dalej. Kierunek: Mazury. A zaraz potem ruszamy na Moskwę!
Do zobaczenia!

Viewing all articles
Browse latest Browse all 45

Trending Articles


Sprawdź z którą postacią z anime dzielisz urodziny


MDM - Muzyka Dla Miasta (2009)


Częstotliwość 3.722MHz


POSZUKIWANY TOMASZ SKOWRON-ANGLIA


Ciasto 3 Bit


Kasowanie inspekcji Hyundai ix35


Steel Division 2 SPOLSZCZENIE


SZCZOTKOWANIE TWARZY NA SUCHO


Potrzebuje schemat budowy silnika YX140


Musierowicz Małgorzata - Kwiat kalafiora [audiobook PL]